|
www.power4you.pl ^^ MOCNE FORUM ^^
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
triver
mocherowy beret
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów City
|
Wysłany: Sob 16:02, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Tia... teoria wydaje się być oczywista, ale gdy pociski śmigają koło głowy (nie mówiąc o sytuacji, gdy mamy nieszczęście i przeciwnik zgra czasoprzestrzeń swojego pocisku i naszego samolotu) to jakoś ciężko coś wymyślić.
Zastanawia mnie to też, jak przykładowo Zero, które jest sporo wolniejsze od Spitfire'a, po nurkowaniu z jednakowej wysokości, wciąż mnie dogania... albo kilka innych podobnych sytuacji...
Może rzeczywiście powinienem stać się nieokiełznany dziki dzikus dzikości przestworzy wówczas będę nieśmiertelny aż do czasu, gdy się zmierzę z ziemią
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PastorKlemens
żółta kaczuszka
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:28, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
a mnie zastanawia jeszcze jedno. Gdy wchodzę na ogon bardziej doświadczonemu zawodnikowi ( co widać po pierwszych kilku ruchach) często wykonują oni serię szybkich zakrętów (podobno nazywa się to nożyce [scissors]).. czasem bywa, że po trzech zmianach kierunku chłop leci już w całkiem innym kierunku z wielkimi szansami dobrania mi się do ogona.
Próbowałem coś takiego wykonać i szczerze mówiąc nie wychodzi myślałem że to kwestia typu samolotu jednak widziałem też tan manewr na samolocie na którym najczęściej latam. Próbując wykonać tą serię zakrętów szybko tracę prędkość samolot przy pierwszym (góra drugim) zakręcie wpada w przeciągnięcie a chłopina za mną nie ma żadnych problemów żeby się za mną utrzymać. Próby odbywałem bez klap, z małymi klapami i dużymi klapami.. efekt ten sam.
Może ktoś zna sposób jak to wykonać i się podzieli wiedzą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
\=RG=/ Miron
bez pampersów
Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Sob 22:17, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Bardzo dobrze Cię rozumiem, drogi Pastorze.
Winną tego zjawiska jest właśnie niekontrolowana utrata prędkości. Bajer polega na tym, że jeśli w trakcie manewrów zejdziesz poniżej pewnej prędkości (zwanej przeze mnie prędością manewrową, dla Bf-109G-2 ok. 300km/h), samolot zaczyna "być niechętny we współpracy" - zakręty wykonuje powoli, niechętnie reaguje na lotki itp.
Doświadczony "zawodnik" o tym wie, i umie to wykorzystać - utrzymuje większą prędkość, oszczędnie "ściąga drążek", wykonuje obszerniejsze zakręty aby nie wyprzedzić ofiary, ale dzięki wyższej zwrotności bez problemu utrzymuje ją w celowniku.
Mniej doświadczeni mają tendencję do "zwalniania do bólu" (do prędkości minimalnej) licząc, że przeciwnik ich wyprzedzi, co oczywiście się nie stanie. Widząc to, dalej ściągają drążek, powodując coraz większą utratę prędkości, a w efekcie doprowadzają do przeciągnięcia.
Jeszcze jedno: nożyce dzieli się z grubsza na poziome, pionowe i "rolowane". I tu uwaga: nożyce poziome, jeśli wykonywane są naprawdę poziomo, to murowane proszenie się o kulkę w potylicę. To samo zresztą tyczy się pionowych, ale te rzadko można spotkać. Nożyce "rolowane" zaś to wyższa szkoła jazdy. Tego opisać się nie da. To można pokazać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
triver
mocherowy beret
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów City
|
Wysłany: Nie 14:55, 25 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Myślę, że najlepszym sposobem na nożyce rolowane jest:
1. podstawka z nożyc poziomych i pionowych
2. odrobina nieprzewidywalności
3. nieumiejętne sterowanie samolotem
4. dezorientacja
5. odzyskanie w porę trzeźwości umysłu, aby nawiać
No chyba, że się mylę?
Ale fakt faktem... niektórzy to nieźle potrafią robić... według mnie, najlepszym wtedy sposobem jest wzniesienie się nad nich i esowanie nad nożycującym samolotem... w końcu kiedyś musi zakończyć esowanie, bo i on za każdym razem traci mnóstwo prędkości, a gdy wyprowadzi, nurkujemy nań z japońskim okrzykiem ossossooomooo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PastorKlemens
żółta kaczuszka
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:58, 25 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
\=RG=/ Miron napisał: | I tu uwaga: nożyce poziome, jeśli wykonywane są naprawdę poziomo, to murowane proszenie się o kulkę w potylicę. |
Skoro tak to czy poprawnym będzie jeżeli w fazie przekładania np. z prawej na lewą będę się lekko wznosił natomiast zaraz po tym wejdę w zniżanie? Sprawi to, że przeciwnik podciągnie maskę samolotu do góry i w momencie największego zagrożenia ( przechodzenia sylwetki mojego samolotu przez oś strzału) mam szansę schować się pod jego maską.. Przynajmniej taki jest pokrętny tok mego myślenia
No i jeszcze te nożyce rolowane.. wytężcie swe klawiatury chłopaki i spróbujcie to opisać.. albo jakiegoś linka podeślijcie
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
\=RG=/ Miron
bez pampersów
Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Nie 23:23, 25 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
triver napisał: | według mnie, najlepszym wtedy sposobem jest wzniesienie się nad nich i esowanie nad nożycującym samolotem... w końcu kiedyś musi zakończyć esowanie, bo i on za każdym razem traci mnóstwo prędkości, a gdy wyprowadzi, nurkujemy nań z japońskim okrzykiem ossossooomooo |
I tu błąd w logicznym rozumowaniu: jeśli spróbujesz "wznieść się nad nożycujący samolot" to on po prostu przestanie "nożycować", gdyż "nożyce" mają sens tylko "w zwarciu" - solo nie da się ich wykonać. A "esowanie samodzielne" jest na tyle bezsensownym manewrem, że nawet początkujący piloci tego nie robią...
Do tego, samo esowanie można praktycznie prowadzić w nieskończoność, wystarczy pilnować prędkości (przecież prędkość w zakręcie nie musi wcale zawsze spadać - może być stała lub wzrastać, zależnie od techniki wykonania).
Jedynym najczęściej sposobem na "nożyce" jest je "wygrać", czyli wytworzyć taką sytuację, w której bilans energetyczny i zdolności manewrowe przeciwnika zmuszą go do wyjścia przed nas. Nie jest to proste, i w zasadzie nie da się tego opisać słowami. Chętnych zapraszam za tydzień, możemy się spotkać i poćwiczyć. Dość rzadko (ale jednak) udaje się doprowadzić do sytuacji, w której "wchodzimy pod brzuch" temu drugiemu (trudno w "nożycach" określić, kto atakuje, a kto się broni) z wystarczającym zapasem prędkości (a co za tym idzie - manewrowości), aby pod tym brzuchem się utrzymać, a co za tym idzie zdezorientować przeciwnika, i w odpowiednim momencie o prostu się oddalić w przeciwnym kierunku - zwykle takiemu "zdezorientowanemu" zajmuje chwilę ponowne "znalezienie nas na niebie", a ponieważ w tym czasie nie wie, gdzie jesteśmy, nadal "kręci" tak, jakby był w zwarciu. Traci przy tym sporo energii, gdy w tym czasie my możemy się spokojnie wznosić, wypracowując przewagę taktyczną...
Jeśli zaś chodzi o "nożyce rolowane" - nie chodzi tu o nieprzewidywalność czy szaleństwo, tylko o technikę - różnią się od poziomych czy pionowych tym, że nie są serią zakrętów, tylko mocno wykoślawionych beczek, w których samoloty "wirują wokół siebie". Widowisko takie w wykonaniu dwóch dobrych pilotów "manewrowych" to naprawdę arcydzieło sztuki walki powietrznej... Miło pooglądać, a wzięcie w tym udziału to naprawdę niezła jazda!
Dodać muszę kolejną uwagę: "Nożyce" jako takie nie są raczej typowym manewrem. Dochodzi do nich, gdy samoloty zbliżą się znacznie i mają podobne prędkości (na przykład gdy atakujący doganiając nas próbuje wyhamować, aby zająć stabilną pozycję "na szóstej", a atakowany zrobi mu niespodziankę i też wyhamuje). Znający się na rzeczy piloci, jeśli mogą (czytaj: są stroną posiadającą inicjatywę, czyli zwykle atakują) raczej do nich nie dopuszczają - wystarczy, widząc co się święci, dać "po garach" i wyjść w górę, tworząc "separację pionową", a tym samym przerywając starcie. Mając przewagę taktyczną mogą spokojnie poczekać na lepszą okazję do ponowienia ataku, więc po co się stresować? No chyba, że ktoś lubi "kręcić" (tak jak ja ).
Na dodatek jeszcze coś niezwykle istotnego w świetle tego tematu - jeśli różnica w "klasie" pilotów jest dość znaczna, rzadko wogóle dochodzi do walki manewrowej. Jak to powiedział jeden z asów myśliwskich DWS: "Walka powietrzna jest zbyt poważną sprawą, aby pozwalać sobie na manewrowanie". Myślę więc, że warto by raczej skupić się na manewrach czysto ofensywnych i defensywnych, czyli takich, które z jednej strony mają szybko i łatwo zamienić "korzystną sytuację taktyczną" w "rozwiązanie strzeleckie", oraz tych, które "rozwiązanie strzeleckie" mają w możliwie szybki i pewny sposób przerwać...
I jeszcze @Pastor (którego post pojawił się w trakcie pisania mojego):
"Pokrętny tok Twojego myślenia" jest całkiem słuszny. Wykonując "nożyce poziome" trzeba stale zmieniać kąt wznoszenia (czy opadania), aby nie przelatywać "po tej samej linii" przez celownik atakującego. Tak samo w pionowych - trzeba stale nieco zmieniać kierunek. Jeśli tego nie zrobisz, przeciwnik "pozamiata Cię" już przy drugim, góra trzecim nawrocie.
I znów, co do "nożyc rolowanych": jak to było wcześniej powiedziane, opisać się nie da (a przynajmniej przekracza to moje zdolności literackie). Ale można pokazać. Propozycja jak wyżej - po powrocie z tygodniowego wyjazdu zapraszam na "sparring"
P.S.
Przepraszam za miejscami przydługie zdania wielokrotnie złożone. Mam nadzieję, że obecność znaków interpunkcyjnych nieco poprawia przejżystość moich wypowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
triver
mocherowy beret
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów City
|
Wysłany: Pon 0:47, 26 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I tu błąd w logicznym rozumowaniu: jeśli spróbujesz "wznieść się nad nożycujący samolot" to on po prostu przestanie "nożycować", gdyż "nożyce" mają sens tylko "w zwarciu" - solo nie da się ich wykonać. |
Myślę, że nie zostałem tutaj poprawnie zrozumiany. Mówiąc o wznoszeniu, chodziło mi o właśnie zyskanie tej przewagi taktyczej, o której była mowa. Esowanie ma na celu ciągłą obserwację samolotu poniżej "nożycującego", aby go nadto nie wyprzedzić, tudzież nie stracić z oczu na tle ziemi.
Na korzyść tego manewru przemawia także przytoczona przez Miron'a dezorientacja przeciwnika, który chcąc poprawnie wykonać nożyce nie może tego wykonywać patrząc ciągle na nas (jako tych z tyłu), gdyż grozi to niebezpiecznymi położeniami samolotu lub po prostu złym wykonaniem manewru. W tym czasie starczy, że zyskamy przewagę wysokości i mamy cel w zasięgu wzroku. W każdym momencie możemy energię odzyskać, a co najważniejsze, zyskujemy separację, więc nożyce samolotu-celu (jak to zostało wspomniane) nie mają sensu. Poza tym, z dalsza się łatwiej celuje
O ile skromny opis nożyc rolowanych (a szczególnie ich zastosowanie w walce przez obu pilotów jednocześnie) wydaje się niesamowitym widowiskiem, o tyle sądzę, że prawdziwie trudno coś takiego uzyskać z powodzeniem w praktyce, szczególnie w przypadku samolotu atakującego. Wydaje mi się, że w tym miejscu za duże rozbieżności mogą wprowadzać same charakterystyki samolotów... weźmy np Spitfire'a i FW190... gdzie charakterystyki różnią się dość znacznie. Niemniej jednak, nauczyć się można, bardzo chętnie i w ogóle z przyjemnością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
\=RG=/ Miron
bez pampersów
Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Wto 13:07, 27 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
triver napisał: | Myślę, że nie zostałem tutaj poprawnie zrozumiany. Mówiąc o wznoszeniu, chodziło mi o właśnie zyskanie tej przewagi taktyczej, o której była mowa. Esowanie ma na celu ciągłą obserwację samolotu poniżej "nożycującego", aby go nadto nie wyprzedzić, tudzież nie stracić z oczu na tle ziemi.
Na korzyść tego manewru przemawia także przytoczona przez Miron'a dezorientacja przeciwnika, który chcąc poprawnie wykonać nożyce nie może tego wykonywać patrząc ciągle na nas (jako tych z tyłu), gdyż grozi to niebezpiecznymi położeniami samolotu lub po prostu złym wykonaniem manewru. W tym czasie starczy, że zyskamy przewagę wysokości i mamy cel w zasięgu wzroku. W każdym momencie możemy energię odzyskać, a co najważniejsze, zyskujemy separację, więc nożyce samolotu-celu (jak to zostało wspomniane) nie mają sensu. Poza tym, z dalsza się łatwiej celuje |
Jeśli uda Ci się uzyskać przewagę wysokości w trakcie wykonywania "nożyc", to tym samym przerywasz je. Cała reszta to już zupełnie inne manewry. Tyle tylko, że konia z rzędem temu, któremu się to uda... A dlaczego? Bo "nożyce" to manewr obronny, który inicjuje pilot atakowany, a ich głównym celem jest zmuszenie atakującego do tego, aby nas wyprzedził (z możliwie najmniejszą nadwyżką prędkości).
A jeśli chodzi o dezorientację: patrzenie na przeciwnika, który jest z tyłu (czy w czasie wykonywania "nożyc" częściej - z boku) przy odrobinie wprawy nie dezorientuje. Przynajmniej mnie. Trudno więc liczyć na "niebezpieczne położenia samolotu" (co to wogóle jest? można o czymś takim mówić w przypadku samolotów myśliwskich?) czy "złe wykonanie manewru". To drugie można uzyskać znacznie częściej, gdy całkiem znikniemy przeciwnikowi z pola widzenia, czyli właśnie "schowamy się pod brzuch".
Oczywiście nie neguję faktu, iż przewaga wysokości "jest dobra". Już wcześniej pisałem, że to jest najlepsza rzecz, jaka może Ci się przydażyć w walce, nawet jeśli przeciwnik nadal "siedzi Ci na ogonie". Pragnę jednak podkreślić, iż uzyskanie jej w "nożycach" jest prawie niewykonalne (mogę to pokazać, jak trzeba), a gdy uda się ją uzyskać, rozpoczynamy nowy "etap" walki, który z "nożycami" nie ma już nic wspólnego.
Wskazówka dotycząca obserwacji: jeśli wrogi samolot jest poniżej, i "gdzieś się gubi", po prostu odwróć samolot na plecy - przez górną część owiewki łatwiej się obserwuje, niż przez podłogę
Co do celowania jeszcze: "z dalsza" łatwiej? Ja chyba jakiś inny jestem - pewność trafienia uzyskuję dopiero przy odległościach poniżej 50m, powyżej 300m praktycznie nigdy nie trafiam...
triver napisał: | O ile skromny opis nożyc rolowanych (a szczególnie ich zastosowanie w walce przez obu pilotów jednocześnie) wydaje się niesamowitym widowiskiem, o tyle sądzę, że prawdziwie trudno coś takiego uzyskać z powodzeniem w praktyce, szczególnie w przypadku samolotu atakującego. Wydaje mi się, że w tym miejscu za duże rozbieżności mogą wprowadzać same charakterystyki samolotów... weźmy np Spitfire'a i FW190... gdzie charakterystyki różnią się dość znacznie. Niemniej jednak, nauczyć się można, bardzo chętnie i w ogóle z przyjemnością |
Wbrew pozorom, do "nożyc rolowanych" doprowadzić łatwo, muszą jednak zaistnieć trzy warunki:
1. przeciwnik jest niedoświadczony lub lubi "kręcić";
2. oba samoloty są dość podobne pod względem własności pilotażowych (szczególnie zdolności do lotu na małych prędkościach);
3. istnieje zapas wysokości.
Sam widziałem ten manewr w wykonaniu właśnie Spitfire (w grze bardzo zwrotny, jak na uzyskiwane prędkości) i FW-190 (raczej mało zwrotny, ale "roll-rate" swoje robi...), ja najczęściej kręcę ten manewr na Bf-109, gdyż świetnie pozwala wykorzystać zadziwiającą zdolność Bf'ki do utrzymania sterowności w niestabilnych stanach lotu (poniżej prędkości minimalnej), do czego dość łatwo w tym manewrze doprowadzić. A że Spit lubi "zerwać", najczęściej ma pozamiatane...
I po raz kolejny: atakujący nie inicjuje "nożyc". To manewr obronny. Atakujący może jedynie podjąć decyzję, czy w te "nożyce" "wejdzie", czy sobie odpuści, pchie do przodu wszystko, co ma pod ręką, i odejdzie w górę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
\=RG=/ Miron
bez pampersów
Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Wto 13:14, 27 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że dwa posty pod rząd, ale nie mam możliwości edycji swoich wiadomości, a zapomniałem o najważniejszym:
triver napisał: | O ile skromny opis nożyc rolowanych (a szczególnie ich zastosowanie w walce przez obu pilotów jednocześnie) wydaje się niesamowitym widowiskiem... |
A widziałeś kiedykolwiek "nożyce" (jakiekolwiek) wykonane przez jeden samolot?? Nie ma czegoś takiego. To nie figura akrobacji, jak pętla czy korkociąg. To manewr bojowy, i jako taki wymaga co najmniej dwóch uczestników. I jak każdy manewr, wymaga oczywiście odpowiedniej sytuacji, do której "zaistnienia" obaj muszą się "przyłożyć". Jeśli którykolwiek z nich nie chce akurat tego robić, nic z tego nie będzie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PastorKlemens
żółta kaczuszka
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:39, 27 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Myślę, że chłopaki nie zrozumieliście się w pewnych kwestiach (nie ma to jak się wtrąca osoba trzecia )
jeżeli chodzi o odległość celowania to z 300m ciężko jest coś ustrzelić ale z 50m też nie łatwo. Chyba, że ktoś wali z karabinów lub działek zamocowanych na nosie lub w wale silnika, lub... ktoś ma zbieżność działek ustawioną na 50m
Sam latam na zbieżności: działka 100m, karabiny 200m i dla mnie jest super. Nie o to chodzi z jakiej odległości ktoś strzela.. ważne żeby skutecznie.
miron napisał:
Znający się na rzeczy piloci, jeśli mogą (czytaj: są stroną posiadającą inicjatywę, czyli zwykle atakują) raczej do nich nie dopuszczają - wystarczy, widząc co się święci, dać "po garach" i wyjść w górę, tworząc "separację pionową", a tym samym przerywając starcie. Mając przewagę taktyczną mogą spokojnie poczekać na lepszą okazję do ponowienia ataku, więc po co się stresować?
I chyba o to chodziło triverowi, który wcześniej napisał:
według mnie, najlepszym wtedy sposobem jest wzniesienie się nad nich i esowanie nad nożycującym samolotem...
Co do dezorientacji:
Nie ma co ukrywać, że występuje takowa. Miron pisze, że "przy odrobinie wprawy" można to wyćwiczyć i tu się zgadzam bo ostatnio zacząłem się bawić "nożycami" i wypracowałem pewną "sekwencję ruchów palców", która ułatwia obserwację a nie utrudnia.
No i jeszcze jedno. Nawet w "niewirtualnym" lataniu wykonanie zakrętu podczas gdy zaglądamy przez ramię do tyłu wymaga wprawy. W iłku dochodzi nam (przynajmniej mi ) brak bodźców zewnętrznych (chociażby sił na drążku) no i sama specyfika manewru: ciasny zakręt z dużym przechyleniem. Może to prowadzić do "niebezpiecznych położeń samolotu" jak to określił triver.
Przykład?
wystarczy przechylić samolot o więcej niż 90 stopni i zacząć wykonywać zakręt nisko nad ziemią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
triver
mocherowy beret
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów City
|
Wysłany: Śro 2:13, 28 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Pastorq... jesteś super (tylko bez paniki i bez zbytniego entuzjazmu) Po prostu wyręczyłeś mnie ze sprostowania do sprostowania, którego nie bardzo mi się chciało pisać przynajmniej dzisiaj
Miron:
Ja na prawdę rozumiem istotę nożyc i ich defensywny charakter, ale staram się całość objąć trochę szerzej, w perspektywie, co zrobić, gdy mi koleś z czymś takim wyjeżdża, by nadal być myśliwym a nie ofiarą... A że nożyce same w sobie mają sensu/nie istnieją (niepotrzebne skreślić), to sie wie/rozumie (patrz poprzedni nawias)
Myśląc tymi kategoriami staram się raczej wypracować technikę pilotażu (tutaj delikatny uśmiech :] wtajemniczeni widzą dlaczego - podpowiedź: bo tam nie ma kolegów) która skutecznie pozwoli mi posłać tego kogoś na celowniku w stronę matki ziemi.
A co to celowania... z 50m to szczerze mówiąc bardzo słabo mi się strzela (także z działkowo-zbieżnościowych powodów), ale przede wszystkim, będąc tak blisko za przeciwnikiem, każdy jego ruch w pionie czy poziomie, wymaga bardzo dużych poprawek. Wówczas zgodzę się, że wzajemne kręcenie beczek, pętli i innych figur ma sens, tak długo jak pozwolą pozostać w strzelecko-obserwacyjnej pozycji. Ja natomiast zostaje przy swoim, że 200-300 metrów to optimum do strzału... a sukcesy z trafieniami tak do 700-800m nawet mam to jest coś, z takiej odległości obejrzeć ruch niejednostajnie przyspieszony samolotu i skrzydła, szczególnie gdy ich wektory nie pokrywają się co do wektorów ani zwrotów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PastorKlemens
żółta kaczuszka
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:25, 29 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Wczoraj trochę "polataly my" i z lepszym lub gorszym skutkiem udało mi się stosować "nożyce". I powiem, że jest sens się ćwiczyć w takich manewrach bo przyjemność z latania większa i skuteczność sie poprawia
Oczywiście zdarzyła mi się sytuacja gdy przeciwnik, któremu wchodziłem na ogon zaczął "nożyce". Jak tylko zaczął, przeszedłem na wznoszenie (jakieś 45 stopni) obróciłem samolot na plecy i wypłaszczyłem tor lotu. Spokojnie mogłem obserwować co robi przeciwnik i jak tylko wyprostował mogłem spokojnie przejść do następnego ataku.
Zatem nasze wspólne pisanie miało jakiś sens i mam nadzieje, że inni po dokładnym przeczytaniu też będą mogli z niego skorzystać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
\=RG=/ Miron
bez pampersów
Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Czw 20:05, 29 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
PastorKlemens napisał: | jeżeli chodzi o odległość celowania to z 300m ciężko jest coś ustrzelić ale z 50m też nie łatwo. Chyba, że ktoś wali z karabinów lub działek zamocowanych na nosie lub w wale silnika, lub... ktoś ma zbieżność działek ustawioną na 50m |
No cóż. Nie raz już nadmieniłem, iż moją ulubioną "maszyną" jest Bf-109G-2 - dwa karabiny i działko, i wszystko "w nosie" (cokolwiek miałoby to znaczyć ). Choć, żeby nie było - lubię ją za "własności pilotażowe", nie za łatwość celowania na dowolnym dystansie.
A co do ostatnich "przygód Pastora" - cieszę się, iż te teoretyczne dywagacje komuś się na coś przydały...
Miłego latania.
P.S.
W sobotę będę znów "uchwytny", jakby ktoś chciał poćwiczyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
triver
mocherowy beret
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów City
|
Wysłany: Pią 12:54, 30 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Miron: to zapraszamy w sobotę wieczorem (okolice 23) na serwer grij...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PastorKlemens
żółta kaczuszka
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:42, 05 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
to teraz trochę z innej beczki (nie koniecznie szybkiej ). Coś z pogranicza manewrów i współpracy z innymi.
Zadanie:
Mam kogoś na ogonie, jest na tyle dobry, że utrzymuje się na ogonie ale można unikać ostrzału. Wiem, że niedaleko jest ktoś kto może mi go ściągnąć z ogona. Jak się dogadać i jak go wystawić żeby szybko mi go ściągnięto.
Z praktyki wiem, że mimo przewagi można sobie tak utrudnić życie, będziemy się mijać, skręcać, wyprzedzać i kombinować aż do spotkania z ziemią.
Oczywiście ważna jest komunikacja. Ale musimy też wiedzieć co wszyscy mają robić.
Możliwe jest, że nasz "ratunkowy" jest nad nami ze sporą przewagą wysokości. Może nam wtedy podać gdzie mamy lecieć i zaatakować 'gnębiciela" jak gołąb ślepego modląc się żeby atak był skuteczny.
aha i tu jedno spostrzeżenie. Podczas gry w sieci jedno mnie irytuje. Przykładowo: Niebieski siedzi na ogonie czerwonemu i go tam troszkę pieści troszkę łaskocze. Nagle pojawia się drugi czerwony i siada na ogonie niebieskiemu. I co robi niebieski? Nie ratuje się przed zestrzeleniem tylko stara się koniecznie skończyć tego, którego zaczął wg zasady "nieważne że mnie zestrzelą.. ważne żebym wcześniej skończył mojego".
Dlatego jak chcemy komuś ściągnąć napastnika z ogona z reguły nie wystarcza go postraszyć bo i tak nie odpuści. Trzeba go poprostu zestrzelić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|